Czy wiecie, że w nazistowskich Niemczech dopisywano w dokumentach imiona Sara i Israel w celu szybszej i łatwiejszej identyfikacji Żydów? Tak było między innymi w przypadku Laury, na której akcie ślubu znalazłam taki dopisek.
Laura Ring z domu Cohn / Źródło: Yad VaShem
Laura Ring z domu Cohn urodziła się 6 lipca 1865 się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej w Ostrowie Wielkopolskim. Była córką kupca Roberta Cohna i Taubschen Mamelok.
W 1890 roku Laura musiała przebywać już we Wrocławiu, bo 13 stycznia tego samego roku poślubiła w stolicy Dolnego Śląska Josefa Ringa. 24-letni kupiec urodził się w Halembie jako syn Juliusa Ringa i Rachel Kosterlitz, a na stałe mieszkał w Antonienhütte, dzisiejszym Wirku, dzielnicy Rudy Śląskiej.
Świeżo upieczeni małżonkowie wrócili chwilę po ślubie do Antonienhütte, gdzie urodziło im się pierwsze dziecko. Niedługo potem rodzina przeniosła się do Wrocławia na stałe i w 1894 para doczekała się córeczki.
Fragment aktu ślubu Laury Cohn i Josefa Ringa z adnotacją o przyjęciu drugiego imienia – Sara / Źródło: Archiwum Państwowe we Wrocławiu
27 sierpnia 1929 Josef Ring zmarł o godzinie 18:00 w Allerheiligen Hospital (później Wojewódzkim Szpitalu im. Józefa Babińskiego) w wieku 63 lat. Został pochowany na cmentarzu żydowskim przy ulicy Lotniczej (Friedhof Cosel). Z aktu zgonu wynika, że rodzina Ringów mieszkała przy ulicy Viktoriastrasse 33, dzisiejszej Lwowskiej.
Akt zgonu Josefa Ringa / Źródło: Archiwum Państwowe we Wrocławiu
17 sierpnia 1938 roku uchwalono ustawy, które nakazywały dopisywanie niemieckim Żydom w oficjalnych dokumentach imię Sara w przypadku kobiet i Israel w przypadku mężczyzn. Miało to na celu usprawnienie identyfikacji żydowskich obywateli III Rzeszy.
Taka informacja została też dopisana do aktu ślubu Laury i Josefa 30 stycznia 1939.
Po śmierci Josefa, Laura wciąż mieszkała przy ulicy Lwowskiej 33, a dokładnie do 31 sierpnia 1942, gdy została wywieziona do obozu w Theresienstadt, w którym straciła życie.
Księga adresowa gminy żydowskiej we Wrocławiu z roku 1930 / Źródło: Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie
Oświadczenie o śmierci Laury Ring z domu Cohn / Źródło: Instytut Yad VaShem
Źródła:
Chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię. Jedną z tych, które zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Kilka lat temu, Helena i Aleksander z Mi Polin przekazali mi parę adresów budynków, w których znaleźli ślady po mezuzach. Moim zadaniem było odkrycie historii ich przedwojennych mieszkańców.
Fot. Aleksander Prugar / Źródło: MI POLIN
Zazwyczaj poszukiwania genealogiczne zaczynam od zebrania informacji o konkretnej rodzinie i osobach, na których trop rodzinny się urywa. W tym przypadku pracę zaczęłam od adresu, który dostałam od Heleny i Aleksa: ulica Jerozolimska 3, Tomaszów Mazowiecki. Na podstawie ksiąg adresowych, dokumentów z obozów przejściowych, zasobów archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego i niezawodnego źródła, jakim jest Internet, udało mi się odkryć przepiękną historię i złożyć jej kawałki w całość.
W księdze adresowej z 1939 roku odnalazłam informację, że przy ulicy Jerozolimskiej 3 mieszkał Alfred Aronson. Okazało się, że był on przemysłowcem i synem współwłaściciela Fabryki Sukna Samuela Steinmana i Artura Aronsona, która powstała w wyniku fuzji dwóch firm w 1908 roku. Kazimierz Rędziński w swojej pracy Szkolnictwo żydowskie w Tomaszowie Mazowieckim, wspomniał o działalności dobroczynnej Samuela i Artura:
“Samuel Steinmann i Artur Aronson dla szkoły żeńskiej ofiarowali dwie maszyny do szycia oraz stół krojczy do nauki krawiectwa, a także 12/4 arszyna sukna na płaszcze zimowe dla 5 biednych uczennic. Płaszcze uszyto dla: Złoty Skrobisz z klasy III, Selmy Pakul z II klasy oraz Sary Kon, Ity Rosental i L. Szuster z klasy I34”.
W publikacji Fundacji Pasaże Pamięci czytamy:
„Fabryka Sukna Samuel Steinman i Artur Aronson” wyprodukowała w r. 1914 tkaniny wełniane o wartości 700 tys. rubli. W fabryce pracowało wtedy aż 200 robotników na 82 krosnach i 3840 wrzecionach. […] W r. 1927 firma „Fabryka Sukna Samuel Steinman i Artur Aronson” posiadała przędzalnię czesankową o 3640 wrzecionach i tkalnię o 70 krosnach. Zatrudniała 180 robotników. W r. 1930 na skutek kryzysu nastąpiły liczne zwolnienia, a w r. 1931 z powodu strat fabrykę całkowicie zamknięto. Po ustąpieniu kryzysu podjęto produkcję na stosunkowo niskim poziomie.”
Aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat wojennych losów Alfreda, zaczęłam szperać w dokumentach archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego. I oto znalazłam dwie ważne rzeczy: powojenną kartę rejestracyjną z Centralnego Komitetu Żydów w Polsce Artura Adama Aronsona – syna Alfreda, oraz teczkę personalną opisującą jego losy między 1947 a 1948 rokiem.
Karta rejestracyjna z Centralnego Komitety Żydów w Polsce / Źródło: Żydowski Instytut Historyczny
Tak zwane karty rejestracyjne Żydów ocalałych z Zagłady były wydawane przez Centralny Komitet Żydów w Polsce, którego celem było reprezentowanie wobec władz państwowych oraz zorganizowanie opieki i pomocy tym, którzy przeżyli Holokaust.
Dzięki tej właśnie karcie dowiedziałam się, że Artur Adam Aronson urodził się 8 października 1934 w Tomaszowie Mazowieckim. Jego ojciec nazywał się dokładnie Alfred Joachim Aronson, a matka Wanda z domu Borensztajn. Gdy wybuchła wojna, rodzina Aronsonów została przeniesiona do getta w Tomaszowie, a tam Alfred został członkiem Żydowskiej Służby Porządkowej i Judenratu. Po likwidacji getta rodzina została rozdzielona. Artur z matką trafili do Auschwitz, gdzie ta niedługo potem zmarła.
Alfred prawdopodobnie przebywał jakiś czas w Warszawie, a później trafił w głąb Niemiec. Według informacji Fundacji Pasaże Pamięci, Karol Weyman (pisane czasem też Wejman), pomagał Żydom w getcie tomaszowskim – między innymi swojej koleżance z liceum (a później żonie), Marii Aronson, i jej bratu, Alfredowi. Pomógł im wydostać się z getta i przenieść się do Warszawy.
Z dokumentacji JOINTu i obozu przejściowego wynika, że Alfred był w obozie Bergen-Belsen, a po wyzwoleniu przebywał w Stuttgardzie. Stamtąd 8 lipca 1947 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych do swoich krewnych.
Źródło: Międzynarodowa Służba Poszukiwań (International Tracing Service), Bad Arolsen
Jego syn, 11-letni wówczas Artur, w trakcie wyzwolenia był w Oświęcimiu. Po wojnie odnalazła go przedwojenna guwernantka, Maria Sroka, z którą zamieszkał w Łodzi. Alfred przez kolejny rok starał się ściągnąć syna do siebie. Mniej więcej tyle zajęło zdobycie potrzebnych dokumentów, udowodnienie władzom amerykańskim, że będzie w stanie utrzymać dziecko, załatwienie formalności związanych z emigracją i przede wszystkim – trudne rozstanie chłopca z opiekunką. Poniższy list nie pozostawia wątpliwości.
„Rzekomo chłopiec ten już kilkakrotnie zwierzał się jej (Marii), że obawia się podróży morskiej. […] Pani S. twierdzi, że jest to właściwie duże dziecko, czyli duże tylko wzrostem. […] Poza tym odnieśliśmy wrażenie, że pani S. nie chciałaby się tak z dnia na dzień rozstać z chłopcem i uważamy, że nie jest wskazane wpływać na nią by udzieliła zgodę na wyjazd przez Francję”.
Źródło: Żydowski Instytut Historyczny
Początkowo Artur miał wypłynąć z Gdyni 26 października 1948 na pokładzie statku Batory. Ostatecznie ze względu na zawiłości i problemy z rezerwacją, wsiadł 28 listopada do pociągu pod opieką pana Zygfryda Baltucha, pojechał do Paryża. Artur wypłynął 16 grudnia 1948 z Cherbourg we Francji na pokładzie statku Queen Elizabeth i dotarł do Nowego Jorku 21 grudnia 1948.
Tak pierwotnie zakończyła się historia, którą odkryłam kilka lat temu. I pewnie nic by się nie zmieniło, gdyby coś mnie nie podkusiło do pogooglowania sobie Artura Aronsona przez kilka minut pisząc teraz ten tekst na bloga.
Tym sposobem po chwili dowiedziałam się, że Artur napisał esej o historii okrętu Burza („The Burza was a destroyer”), za który orzymał nagrodę Westcott Prize w 1958 roku, i natknęłam się na perełkę, o której wcześniej mogłabym tylko pomarzyć. Blog The Personal Navigator i post z 2011 roku „My unforgettable roommate Art Aronson”.
Dzięki autorowi bloga, Samuelowi Coulbournowi, mogłam poznać dalszą historię Artura. Czytając posta, czułam się jakbym co najmniej śledziła losy starego przyjaciela. Samuel i Artur razem studiowali w Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Annapolis. Według Samuela, Aronson posługiwał się biegle językiem polskim, angielskim, niemieckim i rosyjskim, a nauka każdego przedmiotu przychodziła mu z łatwością. Był błyskotliwy, przyjacielski i radosny, mimo okrutnych wydarzeń, jakich doświadczył będąc dzieckiem.
Podobno świetnie też rysował i ilustrował magazyn Akademii przez cztery lata spędzone w Annapolis.
Artur zmarł 8 października 2008 w Syracuse w stanie Nowy Jork. Udało mi się nawiązać kontakt z Samuelem, który pozwolił mi wykorzystać ich wspólne zdjęcie. Artur miał żonę Eleonore, z którą nie mieli dzieci.
Samuel Coulbourn i Artur Adam Aronson (po prawej stronie), 2002
Za każdym razem mnie zachwyca fakt, że historia, która ma teraz początek, rozwinięcie i zakończenie, zaczęła się od jednego, małego śladu.
Źródła:
Końcowy raport składa się z kopi odnalezionych dokumentów, tłumaczeń, zdjęć oraz podsumowania. Wyjaśniam pokrewieństwo odnalezionych osób, opisuję sprawdzone źródła i kontekst historyczny. Najczęściej poszukiwania dzielone są na parę etapów i opisuję możliwości kontynuacji.
Czasem konkretny dokument może zostać nie odnaleziony z różnych przyczyn – migracji do innych wiosek/miast w dalszych pokoleniach, ochrzczenia w innej parafii, lukach w księgach, zniszczeń dokumentów w pożarach lub w czasie wojen. Cena końcowa w takiej sytuacji nie ulega zmienia, ponieważ wysiłek włożony w poszukiwania jest taki sam bez względu na rezultat.
Raporty mogą się od siebie mniej lub bardziej różnić w zależności od miejsca, z którego rodzina pochodziła (np. dokumenty z zaboru pruskiego, austriackiego i rosyjskiego różnią się od siebie formą i treścią).
Na podstawie zebranych informacji (Twoich i moich) przygotuję plan i wycenę – jeśli ją zaakceptujesz, po otrzymaniu zaliczki rozpoczynam pracę i informuję o przewidywanym czasie ukończenia usługi. Standardowe poszukiwania trwają około 1 miesiąca, a o wszelkich zmianach będę informować Cię na bieżąco.
Na Twoje zapytanie odpiszę w ciągu 3 dni roboczych i jest to etap bezpłatny. Być może zadam parę dodatkowych pytań, dopytam o cele albo od razu przedstawię propozycję kolejnych kroków.
Warto pamiętać, że im więcej szczegółów podasz, tym więcej rzeczy mogę odkryć.
Podziel się ze mną:
I najważniejsze – jeśli masz niewiele informacji, zupełnie się tym nie martw, w takich sytuacjach także znajdę rozwiązanie.